Justin jeszcze raz niechętnie spojrzał na matkę.Jego oczy posmutniały w ułamku sekundy ale musiał to zrobić.
-Schowaj moją torbę do bagażnika, ja się tylko pożegnam...wiesz tak symbolicznie.Powiedział do Alexa i zbliżył się do Jessici.Zerknął na nią raz jeszcze i pochylił się by ucałować jej czoło.Wziął głęboki oddech i spojrzał w okno widząc oczekującego na niego przyjaciela.Założył na głowę kaptur od swojej czarnej,miękkiej bluzy i wyciągnął pomiętą kartkę z kieszeni zostawiając ją na kuchennym blacie.Złapał za klamkę ostatni raz zerkając na matkę i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
-Co tak długo.? Powiedział zniecierpliwiony Alex ale Justin nic nie odpowiedział.Oboje wsiedli do wozu.
Minęło kilkadziesiąt minut ale w aucie panowała kompletna cisza pewnie z racji,iż Justin udawał że śpi.Był odwrócony bokiem do Alexa a tak naprawdę wpatrywał się w szybę i podziwiał przemijające w jego oczach kolorowe światła Los Angeles.Kochał ogromne miasta.Kochał je nocą bo wtedy nabierały życia.Zawsze ojciec powtarzał mu,że każde pojedyncze światło ,które rozbłyskuje swoim blaskiem to każda nowa nadzieja , która właśnie zapłonęła w sercu jakiegoś człowieka.Takiej nadziei potrzebował.Matka nauczyła go,że choćby nie wiadomo jak ciężko mu się w życiu wiodło musi się uśmiechać,nie może pokazać swojej słabości bo ktoś wykorzysta to przeciwko niemu.Właśnie dlatego ufał tylko sobie.
-Justin! Alex krzyknął zaraz po tym gdy uderzył go w plecy.-Człowieku obudź się błagam bo zaraz zasnę.! Szturchnął przyjaciela raz jeszcze gdy ten oblizał usta i wzdychając usiadł prosto.-Nie spałeś?Powiedział zdziwiony chłopak.Czemu się nie odzywałeś?Dodał podgłaśniając delikatnie muzykę gdy dostrzegł zmęczone spojrzenie Justina.-Ej, przecież nie opuszczasz jej na zawsze.Uśmiechnął się i poklepał kolegę po ramieniu.
-Nie o to chodzi.Odparł ponuro.
-A o co?Alex próbował zrozumieć zaistniałą sytuację ale nie spuszczał wzroku z drogi.Justin odblokował drzwi auta i spojrzał ze zrezygnowaniem na przyjaciela.
-Co ty robisz?! Alex przełknął ślinę wbijając wzrok w kolegę.
-Przepraszam....Nie potrafię.Powiedział pchnąwszy drzwi rozpędzonego samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz