-Jak to wiem?-Wykrztusił Justin.
-Śledziłem przed chwilą Jeremiego ,tuż po naszej kłótni.
-Poszedłeś tam sam?!
-Justin...
-Przepraszam.
-Więc pamiętasz jak jechaliśmy na zakupy? Niedaleko jest opuszczony klub.-Alex nie zdążył dokończyć ,gdy przyjaciel mu przerwał.
-Ten , o którym mówił Lucas?
-Tak. Też ci powiedział?
-Dokładnie. Co dalej?
-Jak dojechałem widziałem całą jego bandę wchodzącą do środka.
-A widziałeś Dianę?-Powiedział pełen nadziei Justin.
-Niestety, ale jestem pewny ,że tam jest.-Odparł prędko.
-Nie ma na co czekać! Musimy jechać.-Krzyknął Justin ubierając się i wyrwał się z miejsca ,a Alex pobiegł tuż za nim. Wsiedli do czarnego Ferrari i ruszyli. Kantem oka mogli dostrzec wciąż palące się ciepłym ,pomarańczowym płomieniem ognisko i grupę ludzi wokół. Justin trzymał mocno zaciśnięte ręce na kierownicy ,a jego głębokie, brązowe oczy połyskiwały od świateł lamp stojących przy drodze gorącego Miami. W nocy miasto wydawało się jeszcze piękniejsze. Liście palm lekko falowały od wiatru, a duży , okrągły księżyc dodawał uroku rozświetlając im drogę. Każdy sklep migotał na miliony kolorów ,a w okolicy można było dostrzec grupy ludzi pod monopolowymi ,wynoszących neonowe drinki , tańczących , śpiewających, cieszących się pobytem tu. Justin dodał gazu brnąc wzdłuż długiej wyglądającej na pomarańczową od świateł lamp ulicy.-Dokąd teraz?
-Skręć w prawo i zaparkuj w tym ciemnym zaułku.-Auto zgasło. Wokół panowała pusta cisza. Nie było nic słychać tak jakby wszystko co widzieli przed chwilą gdzieś uleciało. Znikło.
-Dziwnie się czuję wracając tu.-Dodał Alex zerkając na stary dom, do którego prowadziły marmurowe schody. Okna były idealnie zadbane ,farba jakby odświeżona . Cały dom wyglądał przytulnie ,ale nie dla nich. Było coś co ich przerażało ,a dokładnie to ,że na żadnym z okien nie było zasłon. Czuli się obserwowani. Światła w środku były pogaszone i mimo ,że stali tu już kilka minut przyglądając się wszystkiemu nie mieli odwagi by wyjść z cienia.
-Dobra trzeba iść.-Powiedział Justin chwytając za tylną kieszeń spodni i wyciągnął pistolet. Alex postąpił tak samo. Zrobili kilka kroków wychodząc na światło . Skierowali się wzdłuż krótkiej pogrążonej w mroku alei i oparli się plecami o ścianę domu.
-Jesteś gotów?-Wyszeptał Alex. Justin zacisnął usta i potrząsnął głową poprawiając swoje ciemne blond włosy ,które teraz były w nieładzie i wziął głęboki pełen strachu oddech wyciągając przed siebie ręce ze spluwą. Stanął naprzeciw frontowych drzwi wchodząc po schodach i wyszeptał drżącym głosem.
-To będzie pierwszy raz ,gdy zabiję człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz