Justin siedział chwilę nieruchomo , nie mogąc uporządkować myśli. Wiatr stał się cieplejszy w zasadzie gorący ,a na jego czole zaczęły wymalowywać się delikatne oznaki potu ,które natychmiast odeszły w zapomnienie ,gdy krew w jego ciele się zmroziła na wskutek niedowierzania.
-Niemożliwe.
-Ale co jest dla ciebie niezrozumiałe?
-Myślisz ,że ci uwierzę ? Zapomniałeś o jednym Jeremiaszu.-Powiedział tak specjalnie, gdyż wiedział jak bardzo Jeremy nie znosił ,gdy ktoś tak na niego mówił i zadowolił się wewnątrz widząc jak chłopak się lekko naburmuszył .
-O czym mogłem zapomnieć ,skoro to nie ja jestem mordercą?-Syknął wciąż myśląc o denerwującej pełnej nazwie swojego imienia, gdy ocuciły go chłodne niczym lód słowa Justina.
-Zostawiłeś kartkę na blacie ,gdzie i kiedy mamy się spotkać, więc nie zaprzeczaj.-Powiedział oschle czując mocny ucisk w brzuchu i niemiłe ukłucie w sercu ,przypominając sobie ten moment, w którym znalazł tatę na ziemi i przeniósł pełen nienawiści ,zabójczy wzrok na Jeremiego ,próbując jakby go nim zgładzić ,oczywiście bez skutku.
-Owszem. Zostawiłem ,ale to nie tak jak myślisz. Gdy wszedłem do środka twój tata był w innym pokoju ,więc musiałem być cicho. Napisałem ,co musiałeś wiedzieć i gdy już miałem udać się do wyjścia oni wtargnęli do środka. Trzydziestu uzbrojonych mężczyzn ,którzy pracowali dla numerów ,których się pozbyłem. Myśleli ,że twój ojciec ze mną współpracował i go chwycili ,gdy ja niezauważony wybiegłem tylnymi drzwiami i udałem się do auta. Nie byłbym w stanie. Nie go.-Odparł ze szczerością w głosie wstając z twardej , nagrzanej niemiłosiernie od słońca ławki i poklepał Justina po ramieniu w dobrym geście ,choć nie robił tego bardzo dawno i nie wiedział jak zareaguje. Nie mógł stracić szansy do odnalezienia broni ,a Justin właśnie był taką szansą. Jedyną i niepowtarzalną ,lecz jego słowa były szczere.-Przemyśl to.-Powiedział spokojnie ,odchodząc. Justin wstał roztrzęsiony ,odprowadzając Jeremiego wzrokiem tuż za rozdzierające się wzdłuż ścieżki gęste ,zielone z czerwonymi kwiatami krzewy i podążył do przyjaciół bacznie, obserwujących całe wydarzenie. Opowiedział prędko o tym ,co miało miejsce i zaczerpnął łyk chłodnego , błękitnego napoju przygotowanego przez Lucasa.
-Może to podstęp?-Powiedział niemalże pewny Alex.
-Może.-Dodał Justin ,choć coś mówiło mu ,że jednak Jeremy nie kłamał. Przeniósł swój wzrok na zegarek ,zwisający na jego nadgarstku i ,gdy już miał znów się napić jego źrenice rozszerzyły się.-Po złotej stronie widzisz to co piękne, lecz nie dostrzegasz tego ,co wewnątrz.
-Co? Przecież już wyjąłeś tę kartkę.-Powiedział zakłopotany Alex ,patrząc na przepełnionego ekscytacją Justina.
-Musimy jechać! Wiedziałem ,że coś mi to przypominało.
-Ale gdzie? Co?
-Ten napis. Widziałem go wygrawerowanego na fortepianie.
-O czym ty mówisz?
-Musimy wrócić do tamtego domu , z tamtej nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz