Chłopak przełknął głośno ślinę ,co było niekomfortowo widoczne i wywrócił oczami ,przypominając sobie ,że nie jest niczym zagrożony.
-Czego chcesz?-Wymamrotał w taki sposób ,aby dać mu do zrozumienia, że nie oczekuje odpowiedzi ,a na dodatek nie ma najmniejszego zamiaru jej wysłuchiwać. Odwrócił wzrok w stronę falującego ,błękitnego oceanu i zaśmiał się drwiąco pod nosem ,przenosząc wzrok na Jeremiego.
-Przeprosić.-Odparł pewnie i stanowczo nie zwracając uwagi na niemalże dławiącego się własną śliną w zdziwieniu Alexa i Lucasa ,który właśnie pobił kilka szklanek ogarnięty przez szok.-Odejdźmy na bok nim twoi...-Uniósł do góry brwi w lekkiej ,sarkastycznej pogardzie.-Znajomi zrobią sobie krzywdę.-Jego twarz nabrała ponurego grymasu.
-Ale my nie mamy o czym rozmawiać i jeśli uważasz za przeprosiny wyrażanie się w zły sposób o moich przyjaciołach to nie masz tu czego szukać.-Justin zacisnął delikatnie swoje męskie dłonie ,gdzie Jeremy natychmiast przeniósł wzrok i spojrzał w ciepłe, brązowe ,przepełnione nerwami oczy chłopaka dodając.
-Nie chcę walczyć. Proszę odejdźmy na bok . Porozmawiajmy. Jak przyjaciele.-Zaśmiał się dość głośno ,co również rozbawiło i przekonało Justina. Zrobili kilka kroków w przód i usiedli na ciemnobrązowej, drewnianej ławce bez oparcia, przyozdobionej w hawajskie kwiatki. -Oboje wiemy w jakiej sytuacji się teraz znajdujemy.-Powiedział dość ostro, lecz starając się nie utracić ,,zaufania" ,które w jakimś stopniu dał mu Justin ,zgadzając się na tę konwersację.-Wiesz czego szukam i dobrze wiem ,że ty również obrałeś to za swój cel.-Zacisnął lekko usta i prostując się kontynuował.-Wolałbym ,abyśmy zawiązali współpracę lub nie wchodzili sobie w drogę. Rozumiesz. Nie chcę być zmuszony robić rzeczy ,których nie chcę.-Powiedział nieswojo ,ponieważ niegdyś byli przyjaciółmi dość dobrymi w dodatku. Zerknął na siedzącego obok Justina i dostrzegł w nim coś ,czego kiedyś nie dostrzegał. Chłopak bardzo się zmienił. Wydoroślał ,lecz nie w swoim wyglądzie ,który zawsze był dojrzały ,aczkolwiek w sposobie zachowania. W jego oczach nie było już niepewności . Dobrze wiedział, czego chciał i nie bał się tego pokazać. Zmężniał przybierając postawę jakiej do tej pory nie przybierał. Stał się niezależny i odpowiedzialny ,a jego odwaga zrobiła wrażenie na Jeremym już podczas wyścigu, lecz szybko oderwał się od tych myśli , nie mogąc pozwolić sobie na rozkojarzenie.
-Nie mam zamiaru zawrzeć z tobą żadnego układu.-Dodał sucho Justin nie szczególnie przywiązując uwagę do słów nieprzyjaciela.
-Jesteś pewien? Możemy zakończyć to razem.-Odparł.
-Nie musielibyśmy ,gdybyś tego nie zaczął. To ty wpakowałeś nas w tę durną sytuację ,więc nie licz na moją pomoc.
-Wiem ,że nie o to chodzi. Nie jestem głupi.-Powiedział zwięźle Jeremy, przenosząc spojrzenie na drżące z nerwów ręce Justina, którego wyraz twarzy przepełnił się zdziwieniem.-Nie zwrócę ci ojca, bo nie ja go zabiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz