sobota, 24 maja 2014

WYBUDZONY ZE SNU. CZĘŚĆ 83.

Kto to mógł być? Kto chciałby ,a zwłaszcza mógłby przyjeżdżać do opuszczonej posiadłości ,która na dodatek wyglądała przyzwoicie i raczej nikt nie spodziewałby się ,że ten lokal jest opuszczony od wielu lat. Kto w ogóle odważyłby się wtargnąć na czyjąś posesję nie pytając? Oczywiście żadna osoba nie przychodziła Justinowi i Alexowi do głowy oprócz ich samych. Stali tak przez chwilę ,zerkając na siebie niepewnie z rękoma ,wędrującymi do kieszeni ich czarnych niczym węgiel spodni.
-A niech to!-Warknął Alex ,pozwalając swoim błękitnym oczom zabłysnąć w złości.-Nie wzięliśmy broni!-Powiedział zirytowany kręcąc się w kółko i wciąż ,nie mogąc zapomnieć o swoich nowych ,zabrudzonych po kostki butach.-Jak mogliśmy przeoczyć tak ważną rzecz!-Krzyknął dość głośno ,kładąc natychmiastowo dłoń na swoich czerwonych od przygryzania ustach i rozejrzał się ,by upewnić się ,czy aby nikt ich nie podgląda. W ciemności nie było wiele widać ,a to miejsce naprawdę przyprawiało o gęsią skórkę. Znajdowali się w centrum miasta, ale w jakiejś dziwnej alejce ,przypominającej te ,do których zwykle w filmach przychodzą najgorsze gangi w celu pohandlowania dragami lub zabicia kogoś. Ciałem Alexa wstrząsnął chłodny wiatr ,który zerwawszy się prędko uniósł do góry starą stronę z jakiejś gazety. Jej tytuł był niewidoczny ,ponieważ podobnie jak buty chłopaka była cała zabrudzona. W tym miejscu było coś dziwnego. W Miami zasadniczo nie pada deszcz ,a tutaj jest błoto? Ktoś musiał tu być dość niedawno i jest tu również teraz ,ale z pewnością nie przyjechał tu ,aby podlewać kwiaty ,które i tak dawno temu uschły. Były całe brązowe i szeleściły cicho ,gdy tylko lekki powiew je poruszył ,pozwalając niektórym płatkom z nich odpaść.
-Dobra trzeba zajrzeć do środka. Broń nam się nie przyda.-Odparł Justin ,zaciskając kaptur na głowie nieco mocniej ,przygotowując się do zajrzenia do środka.
-Oczywiście ,że nam się nie przyda, bo chciałbym ci przypomnieć, że jej nie mamy.-Burknął oburzony Alex i schował swoje kruczoczarne włosy pod grubym materiałem bluzy również zaciskając kaptur.
-Daruj sobie sarkazmy.-Powiedział ani trochę poruszony Justin ,a jego delikatna ,lecz męska twarz wyglądała dość ostro ,gdy wytężył szyję ,aby rzucić spojrzenie do środka ,trzymając dłonie na znajdującym się nieco wysoko ,okurzonym parapecie.-Alex choć tu!-Rzucił mu ,ponaglając go.
-Jeremy? I cała jego ekipa? Przecież wczoraj ich tu nie było.-Zeskoczył z kawałka wystającego ze ściany ,siwego kamienia ,który pomógł mu utrzymać się na takiej wysokości ,by dostrzec cokolwiek.
-Jest Katy.-Powiedział cicho Justin nadal bacznie ,obserwując całe zdarzenie. I Patricia.-Kontynuował ,chcąc rozejrzeć się dokładniej ,gdy nagle poczuł spojrzenie Katy na sobie i dostrzegł ,że wszyscy zaczynają odwracać się w jego stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz